Czy nie pocieszają Cię już słowa „TY TO WSZYSTKO SOBIE UCZYNIŁAŚ”? Czy nie przynosi już ukojenia ani nadziei zdanie „Skoro to Ty jesteś odpowiedzialna za tę sytuację to i Ty możesz ją zmienić” ?
Co z tego, że to ja wszystko zepsułam? – myślisz – To przecież jeszcze gorzej… Ból wcale nie zniknął, a jeszcze doszły wściekłość na siebie i poczucie winy.
Wiesz dlaczego słowa o Twojej mocy już na Ciebie nie działają?
Bo ani nie potrafisz sobie wybaczyć, ani nie masz wiary w to, że cokolwiek możesz zmienić.
Nie ufasz sobie ani swoim myślom. Nie wierzysz ani trochę w to, że naprawdę możesz zmienić swoje życie. Tyle razy próbowałaś i co? Nic. Dalej jest jak było. Raz lepiej raz gorzej, ale wielkich zmian nie widać. Milionów na koncie brak. Zdrowie wciąż szwankuje. Problemy w związku się powtarzają.
Więc co z tego, że sama kreujesz swoje życie, i że BYĆ MOŻE masz jakieś moce, skoro i tak nie potrafisz ich używać? To wszystko nie ma sensu i tyle. I może na kogoś to działa, ale na Ciebie na pewno nie.
Jeżeli powyższy tekst przypomina Twoje nastawienie / Twoje myśli, pozwól że pomogę Ci w tym artykule zrozumieć co się stało i dlaczego znalazłaś się w takim, a nie innym punkcie.
Jeżeli miewasz myśli podobne do tych powyżej, to znaczy że:
Ty w ogóle nie wierzysz, że cokolwiek możesz. I nigdy nie wierzyłaś. Nie masz zaufania do siebie. Zazwyczaj jesteś ofiarą okoliczności, która marudzi i użala się nad sobą – i taką siebie znasz. Taką siebie oglądasz codziennie w lustrze. Nie jesteś w stanie ZAUFAĆ SOBIE, że możesz pilnować swoich myśli, ponieważ już próbowałaś i nigdy się nie udało lub udawało się tylko na chwilę. W związku z tym NIE WIERZYSZ w to, że jesteś w stanie cokolwiek zmienić. Nie powierzyłabyś sobie takiego zadania, bo wiedziałabyś, że nie dasz rady.
Życie Ci się przydarza, od lat. Teorię prawa przyciągania znasz całkiem dobrze; może nawet zdałabyś jakiś test (gdyby był). Z praktyką jest jednak gorzej.
Bo to, że TEORETYCZNIE mogłabyś być bogata, TEORETYCZNIE mogłabyś się zakochać ze wzajemnością i TEORETYCZNIE mogłabyś teraz leżeć na plaży na Malediwach i popijać wodę kokosową – nie jest tym samym, co prawdziwe przeżywanie takiego życia, prawda?
I to jest właśnie niski self-concept.
Być może myślałaś do tej pory, że wcale nie jest tak źle, bo przecież nie myślisz o sobie negatywnie i zabierasz siebie na zakupy i jesteś dla siebie dobra. Więc co niby jeszcze miałabyś zrobić?

SELF – CONCEPT to koncepcja siebie. Pewność siebie, poczucie własnej wartości, to jak Ty sama siebie postrzegasz, na ile Cię stać, jak oceniasz swoje możliwości, co możesz osiągnąć, kim jesteś, a kim nie jesteś, to Twoja wielkość lub Twoja małość, Twoja wiara w siebie lub jej brak. To jak postrzegają Cię ludzie i jak Ty ich postrzegasz.
I teraz – jeśli Ty NIE UFASZ SOBIE, że dasz radę – to jaki masz self-concept?
Jeżeli coś Ci nie wyszło i się poddajesz – to jaki masz self-concept?
Jeżeli NIE CHCE CI SIĘ budować lepszego „jutra”, bo w zasadzie przeciętność jest dla Ciebie ok – to jaki masz self-concept?
Jeśli zarabiasz 2, 3, 5, 10 tysięcy na miesiąc – to jaki masz self-concept?
I jeżeli lamentujesz nad swoim losem, pozwalasz by inni traktowali Cię bez szacunku, zgadzasz się na życie poniżej oczekiwań i wiecznie obwiniasz innych za to co Cię spotyka – TO JAKI MASZ SELF-CONCEPT?
A zatem – jeśli nic do tej pory nie udało Ci się zmienić w Twoim życiu i nie leżysz dziś na plaży (a chciałabyś) to pierwszą zasadą, jaką powinnaś sobie przypomnieć jest ta:
ŚWIAT JEST DOKŁADNIE TAKI, JAKI MYŚLISZ, ŻE JEST.
Więc jeżeli masz o sobie niskie mniemanie, uważasz się za kogoś kto nic nie może, komu życie się przydarza i boisz się własnego cienia – to zawsze znajdziesz potwierdzenie swoich założeń. Albo one znajdą Ciebie.
Twoje założenia = Twoje życie
Twoje obecne życie i wydarzenia w nim – to też Twoja kreacja. Wytworzyłaś to wszystko nieświadomie, więc możesz odnieść wrażenie, że nie wymagało wysiłku.
Z kolei pilnowanie swoich myśli i ich zmiana – już jakimś wysiłkiem jest, prawda?
Ale znowu… jeśli dziś jesteś zbyt leniwa na to, by dać sobie LEPSZE ŻYCIE – to o jakim self-concepcie mówimy?
Być może zapytasz: jak mam przestać być ofiarą?
Jak to jak? Po prostu. Nie bądź nią. Nie zachowuj się w ten sposób. Nie zrzucaj winy na innych. Codziennie bierz odpowiedzialność za siebie i swoje życie. Nie użalaj się nad sobą. Nie płacz jak jest Ci ciężko. Nie pytaj 120 osób co masz zrobić. Nie zachowuj się, jakby nic nie zależało od Ciebie – ZACHOWUJ SIĘ, JAKBY WSZYSTKO ZALEŻAŁO OD CIEBIE.
I nie mów że to nie jest łatwe – bo jeśli tak powiesz, to tak będzie.
Bo to Ty decydujesz – więc nawet jeśli grasz dziś ofiarę, to pamiętaj, że i tę rolę odgrywasz na własne życzenie.