KORZYŚCI WYNIKAJĄCE Z BYCIA “OFIARĄ”

Wyjść z roli ofiary. Nie być ofiarą. Przejąć kontrolę.
Tak, często to powtarzam – we wpisach na blogu, Kursach i postach.
Bo wiem, jakie to jest ważne; można powiedzieć kluczowe.
Zastanówmy się dzisiaj wspólnie co właściwie daje nam odgrywanie roli ofiary i dlaczego wielu ludziom tak trudno z tej roli wyjść?

Dla niektórych może być szokujące to, że tak naprawdę w każdej pozornie niedobrej sytuacji ukryta może być dla nas jakaś korzyść.
Np. choroba. Kto o zdrowych zmysłach powiedziałby, że choroba przynosi nam jakieś korzyści? A jednak.
I jest to dobry przykład, właśnie dlatego że mocny.
Nikt z nas nie chce chorować. Jeśli już jesteśmy postawieni w takiej sytuacji to staramy się jak najszybciej wyzdrowieć.
Czasami jednak nic nie działa i nic nie pomaga i nie przyjdzie nam do głowy, że czerpiemy jakieś korzyści z tej sytuacji i GDZIEŚ W GŁĘBI, JAKAŚ CZĘŚĆ NAS, WŁAŚNIE Z TEGO POWODU – NIE CHCE WYZDROWIEĆ.
Przykładowe korzyści wynikające z choroby:
– renta / pomoc finansowa
– ulgi oraz zniżki
– opieka bliskich osób
– zainteresowanie i uwaga otoczenia

Niekiedy strach przed utratą środków do życia lub strach przed samotnością / byciem niewidzialnym jest silniejszy, niż chęć powrotu do zdrowia.

 

Wróćmy jednak do roli ofiary.
Ofiara wierzy, że nie ma wpływu na swoje życie. Wierzy, że jej życie wygląda w taki, a nie inny sposób, ponieważ:
… i tutaj wymienia na co lub na kogo przerzuca odpowiedzialność / winę.
Rodzice, rząd, praca, szkoła, partner, geny, dzieci, kraj itp. itd. 

Jakie mogą zatem wynikać korzyści z przeżywania swojego życia jako ofiara?
Zastanówmy się nad tym dzisiaj, ponieważ większość z nas w mniejszym lub większym stopniu przejawia takie podejście do życia, a ukryte korzyści wynikające z takiej postawy dla każdego mogą być inne.

 

Poniżej wymieniam te najbardziej powszechne:

BRAK ODPOWIEDZIALNOŚCI

Czyż nie było wygodnie, gdy byliśmy dziećmi i nie musieliśmy się o nic martwić? Wracaliśmy do domu z podwórka, na stole czekała kolacja, a naszym największym zmartwieniem było to, czy zdążymy na wieczorynkę. Wszystko robili za nas rodzice – oni dbali o jedzenie, porządek, czyste ubrania, zabawki, czas wolny. Odpowiedzialność za nas ponosił ktoś inny i było to bardzo wygodne.
W dorosłym życiu niektórzy ludzie mentalnie nie chcą dorosnąć, dlatego dalej chcą, by odpowiedzialność za ich życie ponosił ktoś inny. Bo jeśli sami mieliby być winni tylu porażkom lub niedostatkom… mogłoby to być dla nich nie do zniesienia.

 

JESTEŚMY USPRAWIEDLIWIENI

Jeżeli powiem, że to jest Twoja i tylko Twoja wina, że nie masz pieniędzy, że jesteś źle traktowana przez innych, że nie potrafisz postawić granic ani w domu ani w pracy, że jesteś leniem, że zmarnowałaś 20 lat życia i że byłaś bita, bo to Ty nie odeszłaś…
Kto udźwignie coś takiego?
Mało kto.
Zdecydowana większość ludzi chce czuć się usprawiedliwiona, że nie musi brać na siebie odpowiedzialności za to wszystko.
“Skoro mam takiego męża, to chyba nic dziwnego, że moje życie tak wygląda. Mam więc usprawiedliwienie.”
“Gdybym miała inne dzieciństwo, wszystko potoczyłoby się inaczej. Moje porażki są usprawiedliwione.”
“Jakbym miała więcej czasu, to bym więcej zrobiła. Usprawiedliwiona.”
“Jako osoba chora, jestem usprawiedliwiona i nie muszę niczego więcej robić.” 

 
OTRZYMAMY POMOC I WSPARCIE

Ludzie z natury są dobrzy. Ja tak uważam i chcę w to wierzyć (skoro kreujemy świat sami, to ja chcę kreować właśnie taki).
Zawsze znajdzie się ktoś chętny do pomocy. Często w liczbie mnogiej.
Ktoś powie dobre słowo, pocieszy, pogłaska. Pomoże przy dziecku, da pieniądze, zaopiekuje się w taki czy inny sposób.
Bo my, tacy biedni, sami sobie nie poradzimy.
Dlatego wygodniej jest zrobić smutne oczy, poużalać się nad sobą i zaraz otrzymamy wsparcie!
I bynajmniej nie chodzi o to, by nigdy nie prosić o pomoc. Bo i to jest sztuką. Można prosić o pomoc, ale zawsze warto najpierw spróbować poradzić sobie samemu; podnieść się o własnych siłach. M.in. tak się buduje szacunek do siebie – coś o wiele cenniejszego, niż wymuszone na otoczeniu głaski.

 

NIE MA RYZYKA, NIE MA PORAŻKI

Rola ofiary powoduje, że bierzemy to co dają. Nic z tym nie robimy, nie mamy wpływu. Jeśli jest źle to trudno – takie życie.
Przejęcie odpowiedzialności wiązałoby się z tym, że trzeba podjąć jakieś działanie. Z kolei działanie mogłoby oznaczać albo sukces albo porażkę.
A porażki boimy się jak ognia, więc lepiej nie ryzykować!
Czyli lepiej nic nie robić i niech zostanie jak jest – a że jest źle… trudno, takie życie.
“CO PAN ZROBISZ, NIC PAN NIE ZROBISZ”

 

OTRZYMUJEMY UWAGĘ – NARESZCIE JESTEŚMY WIDZIALNI!

Nic tak nie boli jak bycie niewidzialnym.
Prosty przykład – gdy kochasz bez wzajemności, wolałabyś, żeby on napisał cokolwiek, nawet coś złego! – ale niech nie milczy. Milczenie boli najbardziej.
Potrafimy zrobić wiele, byle tylko stać się zauważonym.
Wystarczy spojrzeć na celebrytów… oni są w tym mistrzami. Ale my także potrafimy.
Nawet zachorować, nawet się poniżyć, nawet przegrać życie.
Niektórzy ludzie chcąc zwrócić na siebie uwagę dokonują prób samobójczych! Jak bardzo musi boleć ta niewidzialność, skoro są gotowi unicestwić samych siebie, byle tylko ktoś dał im jakąś namiastkę uwagi…?
Niech więc nie dziwi, że rola ofiary, która czyni nas widzialnymi – bywa tak kusząca.

 

BYCIE OFIARĄ JEST WIĘC WYGODNE. Nie oszukujmy się.
Co prawda GRANIE ROLI OFIARY DAJE TRUDNE ŻYCIE NA KTÓRE NIE MA SIĘ WPŁYWU, NISZCZY SZACUNEK DO SIEBIE I CZYNI Z NAS SŁABYCH LUDZI –
ALE JEST WYGODNE.

Na koniec dodam, że mam osobiste doświadczenie w odgrywaniu roli ofiary i m.in. dlatego tak dobrze znam ten schemat.
Wiem też, że można wstać z kolan, zdjąć maskę nieudacznika i przejąć kontrolę.
Tak się wygrywa.
Najpierw ze sobą, a potem z całą resztą.

👉 SZKOLENIE ONLINE:

💥NAJWYŻSZY SELF-CONCEPT💥

Pożegnaj się z ofiarą, która w Tobie mieszka i stań się … tym, kim zawsze chciałeś być! 😍👌