CO TO JEST “CIEŃ”?
Nasza ciemna strona. Nasz cień – to te wszystkie zachowania i cechy, których w sobie nie akceptujemy i nie lubimy. Te części nas, które uważamy za złe, brzydkie, niegodne, nie nadające się do pokazywania. To także ta część nas która została zraniona, odrzucona lub wyśmiana.
Wszystko co kiedykolwiek stłumiliśmy, wyparliśmy i odrzuciliśmy.
W ten sposób psychiatra i psycholog, Carl Gustav Jung określił CIEŃ.
Mamy go wszyscy.
Gdybyśmy nie byli nigdy uczeni co jest złe, a co dobre, co nam wolno, a czego nie wolno, jacy powinniśmy być, a jacy nie powinniśmy – naszego cienia w ogóle by nie było. Ponieważ cień powstał właśnie z osądu – i wszystko to co zostało przez nas osądzone (a pierwotnie osądzone przez rodziców i społeczeństwo) jako złe i wstydliwe, zostało zepchnięte do naszej podświadomości.
Większość ludzi żyje w przeświadczeniu, że gdyby tylko pokazali jacy są naprawdę – natychmiast zostaliby odrzuceni.
Zatem, aby tego uniknąć staramy się nie zaglądać w mroczne zakamarki naszej duszy, na co dzień udając, że ich nie ma…
Ma to oczywiście swoje konsekwencje – zaraz je przybliżę.
Co to znaczy nie akceptować swojego cienia?
Kiedy nasz cień żyje własnym życiem, w końcu w taki czy inny sposób zaczyna przejmować nad nami kontrolę. Robi to poprzez nasze własne autodestrukcyjne zachowania lub choroby, które są jego udziałem. Pojawiać mogą się różnego rodzaju uzależnienia w tym od alkoholu czy narkotyków ale też choroby psychiczne, nerwice oraz przyciąganie sytuacji życiowych, w których będziemy występować w roli ofiary (bo podświadomie będziemy wierzyć, że zasługujemy na karę).
Nie akceptować swojego cienia to tak naprawdę nie akceptować siebie. A nie akceptować siebie, to znaczy nie kochać siebie.
A jeśli siebie bezwarunkowo nie kochasz to…
I tutaj możemy spokojnie wymienić z marszu przynajmniej 20 przykrych konsekwencji braku miłości do siebie.
Nie będę ich wymieniać, bo artykułów na temat tego, jak ważna jest bezwarunkowa miłość jest mnóstwo, ale wspomnę tylko o tak kluczowych kwestiach jak związki, praca, zarobki czy zdrowie – kiedy nie kochamy siebie, nie liczmy na pomyślność w tych obszarach.
Osoba, która naprawdę kocha siebie – zna swoje mroczne oblicze i akceptuje je. Nie możemy mówić o bezwarunkowej miłości do siebie podczas, gdy odrzucamy to co nam się w nas nie podoba, albo nie dopuszczamy do siebie myśli, że coś takiego jak “mrok” w ogóle w nas istnieje.
Dodatkowo – im bardziej udajemy, że czegoś w nas nie ma, im bardziej odrzucamy prawdę o sobie – tym bardziej zasilamy te obszary energią. A one rosną w siłę po to, by któregoś dnia wybuchnąć.
Wiemy czym jest Zasada Lustra.
Mówi ona o tym, że w innych ludziach widzimy to, czego sami w sobie nie akceptujemy. Ludzie niczym lustra odbijają nam nasze własne cechy – te, których nie lubimy lub których sobie nie uświadamiamy.
Można zatem powiedzieć, że strefa naszego cienia będzie widoczna w ludziach, którzy szczególnie nas irytują.
Warto zastanowić się i wyłapać, dlaczego konkretne cechy denerwują nas w innych i jaki ma to związek z nami. Czy irytuje nas jakaś cecha, bo sami ją mamy, czy może dlatego, że jej nie mamy a chcielibyśmy mieć?
Przy okazji tego artykułu na myśl przychodzi mi moja dawna koleżanka. Była ona niezwykle pozytywną osobą – nie narzekała, skupiała się tylko na tym co dobre i beztrosko szła przez życie. Nie dopuszczała do siebie żadnych negatywnych informacji – ani tych z telewizji, ani z najbliższego otoczenia. Wyznała mi kiedyś, że jej siostra pamięta zupełnie inaczej ich wspólne dzieciństwo – jako pełne bólu, kłótni i pretensji. Ona sama nie pamiętała takich scen. W wieku 30 lat zachorowała na poważną chorobą autoimmunologiczną.
Jak wiemy, choroba jest efektem tego, co dzieje się wewnątrz nas – jest reakcją organizmu na stres i emocje, z którymi człowiek sobie nie poradził na poziomie świadomości. Moja koleżanka od dzieciństwa nie dopuszczała do siebie żadnych negatywnych informacji, a to co niewygodne i bolesne – spychała do podświadomości. Tam był mrok, który odrzuciła. Tam był jej ból, strach i smutek. Tam była jej złość, frustracja i niezgoda. Ale ona nie chciała się tym zajmować. Konsekwencją tego niedopuszczania do siebie negatywnych emocji, które tłamsiła przez wiele lat, była eksplozja w postaci choroby.
JAK PRACOWAĆ Z CIENIEM?
Praca z cieniem to codzienna praktyka i postawienie siebie w roli bezstronnego obserwatora. Nie jest to łatwe zadanie, ale też nie niemożliwe. Z początku może przerażać. Bo to tak jakby otwierać drzwi, za którymi zobaczymy obrzydliwego potwora; coś, czego najbardziej się boimy i brzydzimy.
Potrzebna będzie zatem najpierw odwaga.
Świadomie obserwujmy co nas denerwuje w innych ludziach.
Poznajmy w końcu siebie i odpowiedzmy sobie szczerze na pytania:
– czego się wstydzę?
– o czym nie lubię rozmawiać?
– czego w sobie najbardziej nie lubię?
– czego najbardziej się boję?
– co jest dla mnie ważne w innych ludziach?
– czego się brzydzę?
– jakie mam prawdziwe fantazje seksualne…? (nie musimy ich od razu spełniać – chodzi o samo uświadomienie sobie ich)
– w jakich sytuacjach staję się nerwowa / nerwowy?
– co robię (a nie chcę) tylko dlatego, aby nie zostać odrzucony / odrzucona?
Praca z cieniem pomaga nam zaprzyjaźnić się ze sobą, daje większe możliwości, daje uzdrowienie ciała i umysłu, oraz spokój.
Kto poznaje swój cień czuje się na pewno pełniejszy i bardziej szczęśliwy.
Pamiętajmy, że to człowiek osądza. Bóg / Wszechświat nie osądza.
To co sami uznaliśmy za złe i niegodne, przez Boga jest akceptowane.
Jesteśmy akceptowani i kochani bezwarunkowo.
Naszym zadaniem jest osiągnąć ten stan w stosunku do samych siebie, a przez to i innych… Kiedy nie osądzasz siebie ani innych – wibracyjnie wnosisz się bardzo wysoko. Doświadczenie bezwarunkowej miłości jest doświadczeniem najwyższej możliwej energii we Wszechświecie.
Warto przynajmniej się postarać, bo to najpiękniejsze uczucie, jakiego można doznać.