PRACA NAD SOBĄ, A ZWIĄZEK

 

Wszyscy chcemy, aby nasze związki trwały długo, były szczęśliwe, harmonijne i piękne. Chcemy, aby nasz partner / partnerka był dokładnie taki, jak sobie wymarzyliśmy, albo… jeśli nie mamy większych wymagań – niech nas przynajmniej nie denerwuje. 😉
Czy jest możliwe, aby stworzyć taki właśnie związek z drugim człowiekiem? Czy mamy realny wpływ na to, w kim się zakochujemy?
I kto odpowiada za to, że związki często bywają “nieudane” lub toksyczne?
Na te i inne pytania postaram się odpowiedzieć w tym artykule.

Możliwe jest wszystko.
Tym bardziej coś tak naturalnego, jak stworzenie bliskiej i pięknej więzi z drugim człowiekiem, opartej na miłości, szacunku i wzajemnym zrozumieniu.
Jest to możliwe, ale niestety – nie zawsze jest to łatwe.
Na początek odpowiedzmy sobie na pytanie, dlaczego tak jest.

Po pierwsze dlatego, że większość ludzi wchodzi w związek z nastawieniem roszczeniowym (co już na wstępie jest zaprzeczeniem miłości), np:
– partner będzie taki, jak ja chcę (a jak nie będzie to się go zmieni)
– partner będzie mnie kochał bezwarunkowo, a ja nic nie muszę robić w tym kierunku
– związek będzie rozwijał się wg mojego pomysłu, nie uwzględniając potrzeb partnera
– związek po prostu będzie rozwijał się “prawidłowo” – samoistnie, ja nie muszę nic robić

Zapominamy, że kocha się kogoś takim, jaki on jest. Zamiast tego próbujemy zmieniać i kształtować wg naszego upodobania. Bezwarunkowo może kochać nas co najwyżej matka lub pies. Partner będzie kochał nas tak długo, jak długo (świadomie lub nie) będzie mu z nami dobrze.
Większość ludzi jest egoistami i nie rozumie czym w istocie jest miłość (a nawet jeśli rozumie, to nie kieruje się nią). Dlatego rzadko kiedy wczuwamy się w tę drugą osobę i zastanawiamy co ona może czuć i czego potrzebować. Zazwyczaj kierujemy się własnymi potrzebami. Do tego warto zdać sobie sprawę z tego, że aby związek był udany – należy nad nim systematycznie pracować. Nad sobą i nad sobą w relacji. Nie nad partnerem. Praca nad związkiem wymaga wysiłku, a większość ludzi jest leniwych i tego wysiłku podjąć im się po prostu nie chce. Ale udany związek by chcieli. 😉

 
O czym większość ludzi zapomina lub po prostu nie wie?

Nasze związki nie są przypadkowe. Nasi partnerzy również nie są przypadkowi.
Na planie duchowym przed urodzeniem dokładnie określiliśmy z kim i w którym momencie naszego życia wejdziemy w związek. W kim się zakochamy i W JAKICH LEKCJACH będziemy brać wspólnie udział. O tym zapominamy (lub nie wiemy) najczęściej.
Że związek / małżeństwo / bliska relacja ZAWSZE ma czemuś służyć.
Ma służyć naszemu rozwojowi.
Nasi partnerzy będą odbijać niczym lustro nas samych.
Będą pokazywać nam tę prawdę o nas, której nie chcemy widzieć.
Będą dotykać tych miejsc, które nas najbardziej bolą.
I będą robić to tak długo, aż nie zrozumiemy tego, co próbują nam tak usilnie pokazać.

Najbardziej widoczne i odczuwalne jest to w związkach karmicznych / Bliźniaczych Płomieniach. Jednak nie są to wyjątki, gdyż tak naprawdę wszystkie związki mają nas czegoś nauczyć.
Nauczyć nas czegoś o samych sobie.
I w gruncie rzeczy jest to piękne! Dusza naszego partnera zgodziła się wziąć udział w czymś co ma nam pomóc i co ma nas uzdrowić, nawet za cenę tego, że nas straci!

Kiedy ktoś bardzo nas zranił (w tym przypadku partner lub były partner) warto zastanowić się, czy widzimy punkty wspólne z poprzednimi związkami. Najczęściej będą one dostrzegalne. Dzieje się tak dlatego, że w poprzednich związkach nie przepracowaliśmy danego tematu, dlatego schemat będzie powtarzał się tak długo, aż w końcu zrozumiemy.

Sięgając po książkę RADYKALNE WYBACZANIE i wykonując Arkusz Wybaczania, który ma ogromną moc uzdrawiania relacji – trafiamy na punkt, w którym naszym zadaniem jest przypomnieć sobie podobne przykłady z życia – gdy ktoś zachowywał się już w taki sposób wobec nas.
Najczęściej zauważamy wtedy, że pierwszą osobą która “dotknęła” nas w podobny sposób był… nasz rodzic. Matka lub ojciec.

 

 

I to jest moment, w którym warto powiedzieć w kim będziemy się zakochiwać.

Kiedy jesteśmy dziećmi i patrzymy na naszych rodziców – to jacy by oni nie byli (szczęśliwi, nieszczęśliwi, patologiczni, niedostępni, nieobecni, nieżyjący, po rozwodzie itd) – uczymy się, czym jest miłość. Kodujemy, że tak ona wygląda.
Jako dzieci, kochamy swoich rodziców bezwarunkowo – nie ma w nas oceny, która przychodzi później.
To jak rodzice nas traktują – uznajemy za miłość. Po prostu.
I wyposażeni w tę wiedzę dorastamy i idziemy w świat.
I przyciągać będziemy takich partnerów, którzy zaprezentują nam dokładnie ten sam obraz miłości, jaki zapamiętaliśmy (a dokładniej – nasza podświadomość zapamiętała) w dzieciństwie.
Tylko wtedy będziemy czuli się bezpieczni. Bo bezpieczni czujemy się z tym, co jest nam znane.
A znana jest nam taka miłość, jakiej doświadczyliśmy po raz pierwszy – jako dzieci.

 

I teraz kilka przykładów.

Jeżeli Janek miał niedostępną emocjonalnie matkę, w dorosłym życiu będzie przyciągał niedostępne kobiety. W takich będzie się zakochiwał, bo ta niedostępność będzie kojarzyła mu się z matką = z miłością.

I podobnie – jeżeli Eliza miała ojca, który był marynarzem i przez większość czasu był nieobecny – również będą pociągać ją mężczyźni, którzy w taki czy inni sposób dadzą jej to samo, co ojciec – nieobecność. Może mieć męża, który ciągle jest w delegacji lub męża alkoholika, który nawet jeśli będzie fizycznie w domu – to emocjonalnie będzie dla niej niedostępny.

Jeżeli Marysia będąc dzieckiem miała 3 siostry, a mama była mocno zapracowana i nigdy nie miała dla niej czasu – może jako dorosła kojarzyć miłość z okazywaniem jej braku uwagi. Będzie to robiła oczywiście nieświadomie – świadomie będzie obwiniać swoich partnerów i będzie miała do nich pretensje. Oni się nie zmienią – póki ona nie odnajdzie wzorca w sobie, a następnie go nie uzdrowi.

Będąc dziećmi nabywamy również szereg lęków, które kierują nami w życiu dorosłym. I tak na przykład kiedy ojciec zostawia rodzinę, jego córka może nabyć lęk przed tym, że jej ukochany któregoś dnia zniknie. Lęk PRZYCIĄGA. Zatem w istocie będzie tworzyć związki, w których to finalnie partner będzie znikać tak samo, jak kiedyś jej ojciec.
Póki nie odkryje i nie naprawi tego wzorca w sobie – nic się nie zmieni.

Czyli kto tu musi wykonać pracę?
Jeżeli Janek, Eliza i Marysia chcą tworzyć szczęśliwe związki – muszę wykonać pracę nad sobą.

 
Jakie wnioski można wysnuć na podstawie tego co napisałam i co należy zatem zrobić?

1. Należy pracować przede wszystkim nad sobą. Bo to jakie mamy związki i jakich partnerów przyciągnęliśmy – zawdzięczamy właśnie sobie. Jeżeli mamy cudownego partnera – to wspaniale! To nasza zasługa. Jeśli partner jednak nie jest wybitnie cudowny – to niestety też nasza zasługa.
Pamiętajmy, aby nie zmieniać świata zewnętrznego (partnera), bo mija się to z celem. Kiedy zmienimy siebie – nasz partner sam się zmieni lub … my zmienimy partnera.

2. Wyposażeni w wiedzę, jak silnie powiązane jest nasze dzieciństwo i rodzice z naszymi obecnymi związkami, w pierwszej kolejności należy zrobić porządek z tymi właśnie tematami oraz naprawić relacje z rodzicami.

 

WARTO PAMIĘTAĆ!
Jeżeli chcesz spokojnego związku, sam musisz emanować spokojem.
Jeżeli chcesz być kochany – musisz najpierw pokochać siebie samego i nauczyć się czym w ogóle jest miłość.
Jeżeli nie chcesz przyciągać toksycznych partnerów – musisz doszukać się toksyczności w sobie i uzdrowić ten obszar swojej duszy.
Jeżeli chcesz być szanowany – upewnij się, czy sam siebie szanujesz.

Dostajesz to, co sam dajesz. Sobie i innym.
Chcesz miłości bezwarunkowej – sam stań się MIŁOŚCIĄ 🙂